Z cyklu: impreza urodzinowa u tłumacza.
Brakuje tylko kota.
Dlaczego „Królowie przeklęci” i „Wiedźmin”?
Kiedy byłam w szóstej, może siódmej klasie szkoły podstawowej, wypatrzyłam na rodzinnym regale z książkami serię Maurice Druona. Nigdy przedtem historia nie wydawała mi się tak fascynująca. Wszystkie trzy tomy przeczytałam jednym tchem – były lepsze niż najlepszy kryminał. I żadnego epizodu z historii nie zapamiętałam tak dobrze, jak czternastego wieku we Francji i Anglii. Podobne emocje towarzyszyły mi, kiedy tłumaczyłam „Pamiętniki Lukrecji Borgii” autorstwa Matthew Grahama Scarsbrooka. Rodzinne sekrety i zbrodnie, a wszystko mocno osadzone w kontekście historycznym.
Nietrudno też zgadnąć, że moja fascynacja fantastyką rozpoczęła się właśnie od „Wiedźmina”. Zaczęłam od sagi i opowiadań, ale dopiero teraz zabieram się za komiks. Ale przyznam, że i tłumaczenie komiksów od jakiegoś czasu wydaje mi się ciekawym wyzwaniem. O tym jednak będzie innym razem.
